Trudno mi orzekać co też reżyser próbował światu, czy komukolwiek innemu tym filmem pokazać. Mogę natomiast napisać co mu się pokazać udało. Przede wszystkim kompletny brak talentu całej załogi od góry do dołu, od siebie samego z nudną, powielaną miliardy razy koncepcją filmu sensacyjnego wzorowanego nieudolnie na amerykańskich shitach, przez scenarzystę z głupimi, oklepanymi dialogami i kompletnym brakiem ciągłości i konsekwencji kolejnych scen filmu, aż po aktorów - sztucznych, nieautentycznych w tym co robią i mówią, o konsultantach technicznych nie wspominam, bo sądzę że ich nie było. Dla przykładu - najpierw dowiadujemy się że nasz Su XX jest całkowicie niewykrywalny dla jakichkolwiek radarów dzięki jakiejś uberfarbie, którą go pomalowano, zaś w dalszej części filmu okazuje się, że po tym jak jeden z pilotów zniszczył IFF samolot nie może już przelecieć niezauważony przez terytorium Rosji. W ten to sposób dowiadujemy się ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, że to dzięki IFF samolot pozostaje niewykrywalny. Jednak to właśnie specyficzny brak autentyzmu i ciągłości grzebie film do reszty, nawet bardziej niż brednie w warstwie merytorycznej. Najlepszym przykładem tego o czym mówię jest scena, w której nasz blond bohater przelatuje rankiem nad obozem, w którym śpi jego wybranka budząc wszystkich dookoła. Dziewczyna zaczyna się śmiać w sposób tak sztuczny, że jej postać nabiera rysów karykaturalnych. Nie potrafię tego dobrze opisać, ale myślę że ktoś kto widział ten film wyczuje o co mi chodzi, aktorzy grają mniej więcej tak, jak uczniowie szkoły podstawowej na przedstawieniu z okazji dnia nauczyciela. Nie wiem czy reżyser leczył swoje kompleksy i nie interesuje mnie to. To po prostu kolejny głupi, bardzo głupi, podrzędny film sensacyjny kiepskiego reżysera, w którym przypadkiem tematem przewodnim są samoloty, ale równie dobrze można by w to miejsce wsadzić cokolwiek zazwyczaj wykorzystywanego w tego typu produkcjach, jakiś superkomputer, albo superbroń dowolnego rodzaju. Jednym słowem bez kija nie podchodzić!