Witam Szanownych Panów Lotników.
To mój pierwszy post na niniejszym forum, którego istnienie jakoś umknęło mojej uwadze

. Ale do rzeczy: wczoraj dotarł do mnie zakupiony na Allegro tytułowy Aviator. Paru dżentelmenów, którzy obserwowali aukcję, z której skorzystałem, wysłało do mnie maila z prośbą o streszczenie wstępnych wrażeń z testów nowego nabytku. Jednym z nich jest użytkownik tego forum, imć Hornet (pozdrawiam!). Późnym wieczorem, po godzinie fruwania, postanowiłem szybko odpisać mu, tworząc toporną mikrorecenzję. Po jej lekturze, kolega Hornet zaproponował, abym opublikował ją tutaj - w końcu każda uwaga na temat Aviatora może się przydać potencjalnym nabywcom. Niechaj więc i tak będzie, oto oryginalny (ino nieco ocenzurowany

) tekst mailowej recenzji. Proszę mieć na uwadze, że pisałem ją "na gorąco" i po stosunkowo krótkim testowaniu zabawki, stąd nieco "koszarowy" styl/humor i mała ilość konkretnych opinii po samych lotach.
"Dżoja dostałem dzisiaj. Z powyższego względu nie zdążyłem się nim jeszcze mocno pobawić, ale wstępne uwagi mogę poczynić.
Lecimy od spodu:
1) podstawa – szeroka i stabilna. Łączność z blatem zapewniają 4 gumki „podklawiaturopodobne”. Kiedy zobaczyłem je po raz pierwszy, miałem wątpliwości, ale zasadniczo sprawdzają się. Blat mam względnie czysty (przetarty dłonią z okruchów po śniadaniu, ale nie wycierany na mokro). Gumki zostały wykonane z miękkiej gumy
, i dobrze wgryzają się w blat. Sytuacja wygląda gorzej, gdy ktoś z większą desperacją zacznie manewrować dżojem. Wtedy rzecz jasna kontakt ze stołem zostanie przerwany, tym bardziej, że całość jest raczej lekka. No, ale po pierwsze: to nie jest urządzenie do symulacji onanizowania się, tu trzeba płynnie i delikatnie manewrować (w końcu jesteśmy poważnymi pilotami a nie nap...dalaczami konsolowymi); po drugie, gdyby dżoj miał przyssawki to i tak nic by to nie dało. Przydatność przyssawki na standardowym stole gracza (który sterylnie czysty zazwyczaj nie jest) to fikcja.
Z przodu podstawy mamy 5 przełączników w retrostylu: 1 przekręcany do wyboru 3 trybów funkcyjnych (OFF, A, B) i 4 pstryczki góra/dół. Nie są to pstryczki ustalające się w wybranej pozycji. Każdy domyślnie ustala się po środku i jego bujnięcie w górę /dół uruchamia oddzielny styk. Mamy więc tu 8 komend do zaprogramowania. Jeśli nauczę się zmuszać do współpracy tą przekręcaną wajchę od trybów (nie umiem, bo to mój pierwszy Saitek), to komend będzie 16 lub 24, tak się domyślam? Pstryczki nie wyglądają szalenie solidnie, no ale półka cenowa jest taka a nie inna.
Z tyłu podstawy mamy zespół przepustnic. Można używać ich oddzielnie lub razem po zblokowaniu. Do zblokowania służy guzik z boku lewej przepustnicy, którego szturchnięcie wsuwa / wysuwa trzpień wchodzący w otwór w drugiej przepustnicy. Podstawa jest na tyle szeroka, że wygodnie trzyma się na niej dłoń, dociskając dżoja do blatu i swobodnie operując przepustnicami. Lewe pstryczki są wtedy też dobrze dostępne, z prawymi już gorzej, bo przysłania je nadgarstek (fruwam bez podstawki pod nadgarstek, o czym za chwilę).
Kabel USB wychodzi z przodu i prawej strony podstawy, więc nie plącze się pod palcami gdy machamy przepustnicami. Aha.. jeszcze jedno, z tymi ostatnimi kłopot może polegać na tym, że nie we wszystkich simach można pod nie zbindować oddzielne silniki. W Szturmowiku (a tylko w niego latam) nie można. Ale prawa przepustnica i tak mi się przydaje. W kredensach ze śmigłem samonastawnym pod lewą mam ciśnienie ładowania a pod prawą obroty i jest luz.
Brakuje mi tu trochę guzików w okolicach przepustnicy. W moim starym Logi były tam dwa i używałem ich do włączenia „lukania przez celownik”. Teraz musiałem przenieść tą funkcję na lewy pstryczek, który jest przecież po przeciwnej stronie podstawy, więc żeby go użyć, muszę odrywać dłoń od przepustnicy. Szkoda.
2) Drąg – plus minus 15 stopni w osiach X i Y (tak przynajmniej głosi fantazyjny napis przy przegubie). Dolna część trzonka jest wyposażona w wynalazek Saitekowy chyba (?) do zwiększania siły oporu przy wychyleniu – talerz na sprężynie śrubowej. Talerz przesuwa się osiowo po trzonku podczas wychylenia, sprężyna go dociska do podstawy i mamy opór. Czy duży czy mały, kwestia względna. Taki... średni raczej. Chyba nieco mocniejszy niż w X-52 (tak mi się wydaje jak wspominam macanie tamtego w Saturnie). Wyraźnie i precyzyjnie wyczuwalny punkt zerowy. Uchwyt zmatowiony ale gładki, pocenie dłoni nie wskazane. Stałej podstawki pod nadgarstek brak. Jeśli jednak komuś szalenie na takowej zależy, może sobie dokręcić improwizowaną – jest w zestawie. Składa się z dwóch obejm (jednej mocującej i jednej zasadniczej podpierającej) skręcanych dwoma wkrętami. Dolna część uchwytu ma lekki kołnierz naokoło. To na niej skutecznie opiera się podstawka jeśli ją przykręcimy. Wniosek z konstrukcji – nie da się regulować wysokości podstawki, chyba że we własnym zakresie skołujemy jakąś tuleję między podstawkę a kołnierz oporowy.
Na górze uchwytu trzy guziki i grzybek. Lewy guzik schowany pod bajerancką przykrywką, typu JZPTKPPKNZZZŻRMP (skrót od „Jestem Zaj...bistym Pajlotem, Tomem Kruzem, Podniosę Przykrywkę Kciukiem Niczym Zapalniczkę Zippo i Zasadzę Żółtkowi Rakietę Między Poślady”). Przykrywkę jeszcze zniosę, ale wk..wia mnie to, że guzik pod nią ŚWIECI. Nienawidzę gadżeciarskich błyskotek, dlatego nie kupiłem X-52, no ale Saitek to Saitek – ci kolesie nie byliby sobą, gdyby nie wpieprzyli przynajmniej jednej dyskoteki na swój dżojstik, nawet taki stylizowany na drugą wojnę światową. Trudno, niech już świeci, oglądam go tylko gdy podniosę przykrywkę.
Na górze jest grzybek, 8-położeniowy. Plastikowy, ale wygodny. Pod nim guzik nr 2 (niski) na prawo guzik nr 3 (wyższy). Prosto, konkretnie i wygodnie. OK. Z przodu uchwytu spust. Dość daleko wysunięty, dzięki czemu wygodniejszy (dla mnie przynajmniej). Cały uchwyt jest wysoki, jeśli ktoś nie ma dużej dłoni, to po przykręceniu podstawki nie dosięgnie grzybka i będzie miał kłopoty z podbiciem pokrywki (trzeba ją popchnąć jakieś 3 cm, żeby sprężynka pociągnęła ją do góry sama). Lubię długie dżoje (bez podtekstów), bo dają mi większą precyzję przy celowaniu, tyle że bez podstawki fakt, trochę się je mniej wygodnie trzyma po długim locie. No, ale - coś za coś.
Jest trzecia oś, bez możliwości blokowania. Nie rozwijam wątku, bo i tak jej nie używam (mam pedały).
3) Soft: jest płytka z drajwerami i profilerem. Zainstalowałem go, ale jeszcze nie próbowałem go rozgryźć. Będę musiał, żeby wyczaić jak te tryby różne pokrętłem zmieniać. Na razie jednak daję sobie radę bez niego. Jest płytka z demem „Flight Simulatora X”. Jest też dowcip stulecia, tj. płytka z polską wersją „Grand Theft Auto” (?!). Mniemam, że firma, która sprowadziła ten egzemplarz do kraju [wytnę nazwę firmy, żeby nie podpaść pod paragraf regulaminu o kryptoreklamie
] wrzuciła to, bo nie wierzę, że Saitek odwaliłby taki debilny numer. Swoją drogą, grał ktoś z was w GTA na dżoju???. Panel kalibracyjny Saitek zawiera standardy: ekranik kalibrowania drąga (jaki duży! W porównaniu z softem Logitecha), suwaki kalibrowania przepustnic i trzeciej osi, sprawdzanie guzików i nowość (dla mnie): ekran ustawiania deadzone’a dla każdej osi.
4) Wrażenia z lotu – niemożliwe do określenia. Nie fruwałem już ze 4-5 miesięcy (stary Logi się wykoleił, a Aviatora nie było u nas na rynku, czekałem więc aż wejdzie). Kompletnie wyszedłem z wprawy. Znowu trzeba się uczyć trafiać w samolot w ogóle, o celowaniu w silniki nie wspominając. Widać jednak że dżoj to w ogóle inna klasa precyzji w porównaniu z moim starym trupem Logi. Mam tylko jeden problem w tym momencie. Szturmowik działa z dżojem i kierą Momo (z niej używam pedałów), ale z niewyjaśnionych przyczyn nie mogę ustawiać krzywej odpowiedzi i czułości osi w samej grze. Dżoj jest teraz nieco za żwawy jak dla mnie, co nie pomaga w celowaniu
. Mniemam jednak, że to kwestia podłubania w sofcie. Najbliższe tygodnie pokażą.
To tyle. Jeden z was napisał że poszukuje drąga do przepustnicy pod X-52. Zanim Aviator pojawił się u nas, na zachodzie używali go już od paru miesięcy. Ja, przesiadując na forach dyskusyjnych czytałem co ludziska piszą i po części dlatego zdecydowałem się na niego. Tam rzeczywiście często używają go z „gazem” od X52 lub X45 i chwalą sobie takie combo. Ogólnie piszą, że niezły dżoj jak na taką cenę.
Drugi z was pyta o porównanie z Cyborgiem. Nie miałem i nie dotykałem tego ostatniego, więc nie mogę Ci nic poradzić. Wiem tylko, że nie wziąłbym Cyborga nawet jeśli by mi za niego oferowali nockę z Keeley Hazell, ponieważ... No do ch..ja wafla, jeśli dżojstik wygląda jak doodbytniczy aparat do masażu dla lalki Barbie, z kolorkami, świecidełkami, błyskotkami, sreberkami, wypustkami, kształcikami i ogólnie „dżezi dizajnem” to niech go sobie w d... wsadzą. Lubię inżynierów Saiteka za funkcjonalność, ale ich stylistyka wyraźnie mi nie leży. Wiem, wiem, facet nie powinien zwracać uwagi na wygląd lecz na funkcjonalność, ale ja jestem zawodnikiem od II wojny światowej a nie „X-łing vs Starfajter”, więc z produktów tej firmy dopiero Aviator mi się naprawdę wizualnie spodobał.
Dobra, starczy tego zrzędzenia. Mam nadzieję, że to Wam pomoże w decyzji zakupu."Tyle mojej wczorajszej twórczości. Od tamtej pory nie miałem czasu polatać, idę zatem nadrobić tą zaległość, aby wyciagnąć więcej wniosków na temat Aviatora.
Pozdrawiam - Art
P.S. - > Na myśl przyszła mi dziś dodatkowa uwaga: dla posiadaczy oddzielnych przepustnic brak przyssawek przy małej masie dżoja może jednak okazać się kłopotliwy. Ja przytrzymuję go sobie, więc nie mam problemów ale dla nich jakaś dodatkowa opcja mocowania do blatu byłaby zapewne wskazana.